Wspomnienia Elżbiety Iwaszkiewicz-Dobrzańskiej

W Technikum Chemicznym, a następnie w Zespole Szkół Chemiczno-Mechanicznych przemianowanym na jakiś czas w Górnośląskie Centrum Edukacyjne spędziłam większą część życia. Zresztą nie tylko ja, także moja mama, która podjęła po studiach prace w Technikum Chemicznym jako szeregowy nauczyciel. Później, przez długie lata, była jego dyrektorem pedagogicznym.

Cofnijmy się jednak 40 lat wstecz. W szkole podstawowej najciekawsze były dla mnie lekcje chemii, z mnóstwem pokazów i doświadczeń. Lubiłam też chodzić na kółko chemiczne. Fascynacja tym przedmiotem spowodowała, że postanowiłam uczyć się w Technikum Chemicznym. Dostałam się do klasy technologii wody i ścieków. Naszą wychowawczynią została pani prof. Izabela Wojtyło – cudowny, dobry człowiek, wspaniały wychowawca i pedagog. Potrafiła w słusznej sprawie stać za nami murem i zażarcie walczyć w naszej obronie. Traktowała uczniów surowo, lecz bardzo sprawiedliwie. Bardzo dużo jej zawdzięczam. Pani prof. Iza Wojtyło, czyli nasza ulubiona „psorka”, każdego roku organizowała dla swojej klasy tygodniowe wycieczki turystyczno-naukowe. Zawsze z nami jechało jako opiekunki panie prof. Zdzisława Stangret i prof. Anastazja Gubrynowicz. Przemierzyliśmy z nimi szlaki Tatr, Gorców, Pienin i Beskidów, a po powrocie do schroniska czekały na nas zadania z matematyki lub lekcja prowadzona przez jedną z naszych opiekunek. Naprawdę się chciało pracować, bo po kolacji czekała na nas „potańcówka”. Mieliśmy wszyscy niespożyte siły. Były to niezapomniane chwile, doznanie, doświadczenia i przeżycia.

Nasi nauczyciele, wspaniali ludzie, cieszyli się ogromnym autorytetem i byli przez nas bardzo lubiani. Przykładem może być polonista – pan prof. Władysław Janowski – nauczyciel jeszcze przedwojenny, postać wyjątkowa, wielki humanista, obdarzony wielką estymą. Kiedy prowadził lekcję, siedzieliśmy jak zaczarowani, a w klasie było „jak makiem zasiał”.

Inny przykład to matematyczka – pani prof. Bączyk. Dzięki niej jeszcze bardziej polubiłam matematykę i nigdy nie miałam z tym przedmiotem kłopotów. Fizyczna – pani prof. Zofia Balówna, przed wojna asystentka katedry fizyki Politechniki Lwowskiej. Ta drobna, z krótko przyciętymi, szpakowatymi włosami osóbka budziła respekt wśród młodzieży. Była niezwykle wymagająca, ale szanowana i lubiana.

Pani prof. Marta Jojko – matematyczka i równocześnie organizatorka przez ponad 40 lat rajdów, wycieczek, biegów na orientację, obozów wędrownych itp. To omnibus wiedzy o geografii, ekologii, historii, architekturze Polski. Zna każdy zamek, pałac, krzyż pokutny, pomnik przyrody, każdy godny uwagi zabytek w naszym kraju. Nauczyła nas szacunku dla przyrody, historii, zaszczepiła w nas ciekawość świata, pokazała, jaką frajdą może być wędrówka z plecakiem po bezdrożach. Z prof. Jojko byłam także na trzech 2-tygodniowych obozach wędrownych. To cudowny czas. Wspomnienia z tego okresu będą powracały do końca życia.

Po maturze rozpoczęłam studia na wydziale Inżynierii Sanitarnej Politechniki Śląskiej. Potem czekała mnie 10-letnia praca w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji. I w końcu los zrządził, że znowu znalazłam się w Technikum Chemicznym i Technikum Ochrony Środowiska Zespołu Szkól Chemiczno-Mechanicznych. Tym razem jako nauczyciel, ale… to już zupełnie inna historia.

- Elżbieta Iwaszkiewicz-Dobrzańska